środa, 2 października 2013

Polak na Słowacji.

Witajcie i wybaczcie, że przez tak długo okres nie pisałem. W moim życiu wszystko się zmieniło, a co najważniejsze to ja sam stałem się innym człowiekiem. Na Słowacji jestem już prawie 2 tydzień, a zmiany następują cały czas, na każdym kroku.

Wyjechałem w piątek 21 września. Był to bardzo ciężki czas. Nie dość, że ciągle w podświadomości wiedziałem, że ten moment się zbliża. Musiałem zostawić rodzinę, przyjaciół i dotychczasowe życie, czego bałem się najbardziej. W dodatku na ostatnią chwilę załatwiłem wszystkie sprawy. Gdyby nie pomoc rodziców byłoby mi ciężko. W dniu wyjazdu musiałem z rana udać się na uczelnie, po czym następnie wróciłem szybko do domu po bagaże. Najgorszy był moment, gdy musiałem już wychodzić do samochodu, gdzie musiałem pożegnać się z rodziną. Nie sądziłem, że pojawią się łzy i takie emocje.

W podróż na Słowację udał się ze mną tato, oraz moja młodsza siostra. Gdyby nie ich pomoc, byłoby mi bardzo ciężko. Wiem, że to było dla nich bardzo męczące. Musieliśmy wyjechać po 14, a na miejsce dotarliśmy o 5 rano, gdzie mieliśmy 3 przesiadki. Podróż odbyła się bez większych problemów. W momencie gdy udaliśmy się na miejsce to chwilę odpoczęliśmy na dworcu, po czym następnie poszliśmy do akademika. Musieliśmy przejść pół miasta a ja z mapą w ręku :) Los tak chciał, że przez przypadek od razu dotarliśmy do mojego internatu. Załatwiłem formalności, po czym poszliśmy do pokoju. Tato z siostrą trochę się przespali. Po godzinie 14 mieli pociąg powrotny. Gdy odprowadzałem ich na dworzec to zwiedziliśmy trochę miasta. No i stało się. Odjechali, a ja zostałem sam.

W tym oto momencie rozpoczną się nowy dział w moim życiu. Monika - moja koleżanka ze studiów, która pojechała ze mną na wymianę, wyszła po mnie na miasto. Razem udaliśmy się na spacer. Wróciliśmy z zakupami. Wypilismy w internacie piwo i udaliśmy się do Starej Menzy - takie centrum dla studentów. Jest tam stołówka, kawiarnia, bar, club i sala gimnastyczna. Poszliśmy do baru. pierwsze wrażenie było niesamowite, wszędzie tyle ludzi, każdy pali, pije, miła atmosfera. Co najlepsze to ludzie na Słowacji są bardzo otwarci, a jeszcze lepszy jest fakt, że gdy słyszą, że rozmawiamy po polsku, albo ktoś dowie się, że jesteśmy z Polski, to sami do nas zagadują. Codziennie poznajemy tyle ludzi. Drugiej nocy poznaliśmy ludzi, z którymi udaliśmy się do dwóch barów, a potem następnie do super clubu. Moje wrażenie było ogromnie pozytywne, w Polsce brakuje takich miejsc. Wróciłem z Moniką około 6 rano :D Było nam głupio wracać do internatu. Jakiś czas temu, siedząc w starej menzie zagadał do nas chłopak, dosiadłem się z Moniką do jego znajomych i tak oto w ten sposób się zaprzyjaźniliśmy. Od tamtego dnia spędzaliśmy razem każdy dzień. Chodziliśmy do klubu, do baru, do winiarni :D czy oglądaliśmy razem filmy. Stali się dla mnie bardzo bliscy. Cały czas myślę o nich :).

Tutaj ciągle coś się dzieje. Tydzień temu było otwarcie sezonu dla studentów i przez 3 dni trwały imprezy i my oczywiście musieliśmy pić :) i udać się do klubu na zabawę. Miło tutaj spędza się czas. Ludzie sami zagadują. Pewnego wieczoru jak wracałem z Moniką do internatu zagadał do nas chłopak - Martin. W windzie usłyszał jak rozmawiamy po polsku. Był pijany i zaciągnął nas do swojego pokoju, chcial, żebyśmy wypili z nim i zrobili sobie zdjęcie. My też nie byliśmy trzeźwi. Jakiś czas później, przyszedł do nas do pokojów i zaprosił nas na imprezę, jednak na nią nie poszliśmy. Kontakt sie urwał, jednak do czasu ! Jesteśmy w trakcie układana sobie zajęć i na niektóre już chodzimy, a na inne jeszcze nie. Tym samym wczoraj poszliśmy na 1 wykład z języka angielskiego. Spóźniliśmy się godzinę, ponieważ okazało się, że to jest na mieście na innym wydziale. Wchodząc do sali doznaliśmy szoku :) otwierając drzwi zobaczyliśmy Martina, który krzyczał do nas z połowy sali :D na zajęciach ciągle gadał, że idziemy razem dzisiaj na imprezę. My się zgodziliśmy. W ogóle na zajęciach była miła atmosfera. Martin oczywiście musiał opowiedzieć wszystkim jak się poznaliśmy hehe. ale było miło. Teraz jest okres, że musimy chodzić po profesorach i zapisywać się na zajęcia.

Oczywiście, wieczorem udaliśmy się na tą imprezę. Kupiliśmy wódkę i zabraliśmy ze sobą naszą nową koleżankę - Justynę. Ona również jest z Polski i przyjechała na wymianę Erasmus. Ma pokój z Moniką. Gdy doszliśmy do internatu okazało się, że Martin ma dzisiaj urodziny. Gdy weszliśmy do pokoju, zastaliśmy tam mnóstwo ludzi. Była super atmosfera. Wszyscy ze wszystkimi pili, później robiliśmy fotki. Po wszystkim udaliśmy się do klubu, gdzie spotkaliśmy innych znajomych. Wieczór był pełen niespodzianek.

Tutaj na Słowacji ciągle coś się dzieje. Czas czasem tak sie dłuży, ale gdy spędza się go ze znajomymi to leci raz dwa. W ogóle doświadczyłem tutaj dużo nowych rzeczy min. udałem się do clubu, gdzie siedzi się, słucha się muzyki, dyskutuje się w grupach na pewne sprawy, potem na scenie się o tym opowiada, są koncerty i pokazywane różne filmiki. Teraz żałuję, że w Polsce byłem taki zamknięty. Zamiast korzystać z życia. Cały czas siedziałem w domu. Bardzo podoba mi się fakt, że ja sam się zmieniłem. Pokonałem pewną barierę. Mogę być sobą. Robię to co chcę, bo nie widzę żadnych przeszkód. Kiedyś była to wstydliwość, lecz tutaj ona nie istnieje. Mimo bariery językowej bardzo dobrze porozumiewamy się z ludźmi tutaj. Jednak najważniejsze jest to, że czuję się tutaj bardzo dobrze. Niczym w domu. Mam to, o czym marzyłem najbardziej. Prawdziwych przyjaciół. Jeżeli nadarzy się okazja, żeby tutaj zostać i jeżeli los tego będzie chciał, to ja z chęcią zostanę. A co najlepsze pojawiły się pierwsze zauroczenia :) Mam kilka zdjęć, które chciałbym tutaj dodać.

 zdjęcie z Moniką :)


Moi przyjaciele. W czerwonej koszuli Mirko, obok mnie Katka :)