sobota, 27 kwietnia 2013

Świat odwrócony do góry nogami.

Wiem, że wiecznie nie trwa nic.
Każdy sukces niesie strach.
Los prowadzi z nami flirt,
Uwodzi nas czy to tylko żart?
Nie na wszystko mamy wpływ,
czasem ktoś nam powie nie.
 
Może nie jest, aż tak źle?


Witajcie. W końcu znalazłem chwilę wolnego czasu na napisanie notki. Ostatnio w ogóle jestem nieosiągalny. Mało siedzę na komputerze, a przez telefon to już zupełnie ciężko mnie złapać. Wiedziałem, że tak będzie. Wystarczy, że zacznie się wiosna. Wszystko się zmienia. Jednak.. nie przepuszczałem, że w tym roku zmiany będą takie wielkie. Mam Wam tyle do opowiedzenia.

Dzisiaj wstałem około 10 i zacząłem sprzątać. Wczoraj wieczorem nie mogłem zasnąć. Po sprzątaniu.. poszedłem o godzinie 13 na działkę pomóc rodzicom. Tam grabiłem trawę, kopałem łopatą w polu, obcinałem kwiatki. Trochę zajęć było. Trzeba będzie jeszcze posprzątać w domku. Lubię tam chodzić. Czas tak wolno płynie i jest miło. W dodatku rodzicom przyda się pomoc. Nikt z mojego rodzeństwa nie lubi tam chodzić. Moja mama myśli, że planuje robić grilla, skoro tak chętnie im pomagam. No to nie zupełnie tak hehe. Planuję z przyjaciółmi w majówki wybrać się do Krakowa. Trochę nie umiem im to powiedzieć. Myślałem, że to będzie łatwiejsze.. ale wydałem swoje oszczędności. Będę musiał znowu od nich wziąć pieniążki. Ale na pewno nie będą zaskoczeni. Nauczyli się, że u mnie wszystko dzieje się na ostatnią chwile. Ale nie mogę się doczekać wyjazdu ! Będzie bardzo miło i ciekawie :) Planuję tą rozmowę przeprowadzić gdzieś w poniedziałek, zresztą zobaczy się. Znaczy się, nie mam obaw, że mnie nie puszczą. Wiem, że się zgodzą, ale boje sie, że mogą nie mieć pieniędzy.

No.. ale jakby nie było to grilla i tak planuję zrobić hehe. Już nawet mam ludzi w głowie, których musze zaprosić. No, ale na działkę chodzę tak naprawdę po to, aby mile spędzić czas.. a tym samym lubię pomagać rodzicom. W dodatku można nieźle się opalić. Siedziałem dzisiaj do 18 i teraz piecze mnie twarz.

Teraz w końcu mogę napisać Wam o mojej wymianę na studiach, gdy wszystko jest już pewne. Planowałem na samym początku wyjechać do Pragi, do Czech. Jednak były pewne problemy i pani z biura wymiany poprosiła mnie, abym wybrał inną uczelnię. Tak gdzie chciałem się udać, nie było już miejsc. Dwóch chłopaków starało się na wyjazd od tamtego roku. W moim zgłoszeniu w drugiej kolejności była Hiszpania, jednak doszedłem do wniosku, że nie chciałbym tam spędzić kilku miesięcy sam. Tam jest zupełnie inny klimat. Najbardziej się jednak obawiałem odległości. Zdecydowałem się na Słowację, a ogólniej to na Żylinę. Miasto położone między górami. Jedzie tam również moja koleżanka z kierunku, a także czwórka innych studentów od nas uczelni. Więc trochę nas będzie. Wyjeżdżam tam na dwa semestry. Z tego co się orientuje będę musiał wyjechać już we wrześniu. A co najdziwniejsze, to że moi rodzice są zadowoleni z mojego wyboru. Nie wiem, czy cieszą się z tego, że w końcu pójdę w świat bo mają mnie dosyć, czy może chcą.. abym po korzystał póki jestem młody. Ale narazie to wszystko ma swoje plusy, bo zaraz na dniach kupią mi laptopa :) i będę mógł częściej pisać notki ! W ogóle będę tam mieszkać w akademiku z innymi studentami z innych krajów. Będzie się dużo imprezować. Brakuje mi tego hehe. Ale ja się bardzo cieszę. Poznam mnóstwo nowych ludzi, nowe przygody, wrażenia. Z pewnością będzie później co wspominać.

A teraz sobie siedzę.. i słucham Sylwi Grzeszczak - Flirt. Ostatnio cały czas jestem w rozjazdach. Wczoraj rano byłem na działce, a później pojechałem do Lublina do Ani :) znamy się z technikum i do tej pory utrzymujemy ze sobą kontakt. Jest jedyną osobą z klasy, z która piszę codziennie. Ale mamy wiele wspomnień hehe. i jeszcze wiele przed nami. Po powrocie do domu... leżałem, oglądałem tv. Na moment wszedłem na komputer. Przedwczoraj natomiast.. z rana wyszedłem z mamą i siostrzenica na spacer i na zakupy, po drodze wstąpiliśmy do siostry do pracy. Później pojechałem do Krasnegostawu i spotkałem się z dwoma kolegami :) bardzo miło wspominam tą chwilę.. serio.. siedzieliśmy kilka godzin, ale czas tak szybko zleciał. Dlatego uważam, że to trwało tylko chwilę. Wypiłem dwa piwa.. :D jak nigdy hehe. Mam nadzieję, że niedługo znowu się spotkamy :)

No i teraz.. Muszę napisać o tym złych rzeczach. Niestety, nie zawsze jest kolorowo. U mnie ten okres nadszedł niespodziewanie. 10 kwietnia zmarła mi Babcia. Była jedyną bliską mi osobą, która zmarła Nigdy, nie umarł mi nikt tak bliski. Nie wiedziałem, że to tak boli. Fakt miałem innych dziadków, ale zmarli jeszcze jak byłem dzieckiem, niemowlakiem. Praktycznie nic nie pamiętam. Tego dnia jak umarła.... byłem u niej w szpitalu. Bardzo dokładnie pamiętam tamten dzień. Wstałem rano.. i okazało się, że babcia jest w szpitalu. Mama z tata już się szykowali do wyjścia, reszta rodzeństwa była w szkole i w domu siedziała tylko siostra z dzieckiem. Zastanawiałem się, czy jechać z nimi. Doszedłem do wniosku, że warto pojechać. Poszedłem się szybko umyć. Rodzice już narzekali, że wiecznie na mnie się czeka. Pojechaliśmy. Jak dojechaliśmy zastanawiałem się, czy zostać w samochodzie czy pójść z mamą. Teraz już wiem, że gdybym został, to żałowałbym tego do końca życia. W szpitalu.. szukaliśmy babci, okazało sie, że ją przenieśli. Mama weszła pierwsza do pokoju, a ja się zastanawiałem, po co tam wchodzi, skoro tam Babci nie ma. Ale jednak leżała na drugim łóżku. Nie poznałem jej. Jak weszliśmy to spała. Obok leżała inna starsza pani, i była u niej rodzina. Obudziliśmy ją. Była zadowolona, że przyjechaliśmy. Jednak jak ja zobaczyłem, było mi smutno. Kilka dni wcześniej spędziliśmy u niej święta. Inaczej wyglądała. Jednak nie sądziłem, że to są nasze ostatnie chwile. Rozmawiała Babcia z mamą, opowiadała jej wszystko. Kazała pozdrowić wszystkich. Ciężko mi o tym pisać, ale lepiej, że robię to teraz.. a nie wcześniej. Mówiła, że chciała by w szpitalu umrzeć, bo że nie czuje bólu i że jest jej dobrze. Chciała poleżeć tam chociaż kilka dni. W domu siedziała sama. Mimo, że obok mieszka wujek z ciocią i ich dzieci.. to każdy i tak był zajęty sobą. Ja na święta obiecałem jej, że będę do niej rowerem często przyjeżdżać, jednak nie doczekała tego. Teraz co 2 dni chodzę na rower i prawie za każdym razem obok jej domu przejeżdżam. Ostatnio byłem u niej na cmentarzu nawet. Mam teraz milion myśli w głowie i ciężko mi się skupić :P Jednak nigdy nie zapomnę.. jak ostatnio raz rozmawialiśmy w szpitalu. Powiedziała mi dużo miłych slow min, że zawsze modli się o mnie, że czeka na mnie już dziewczyna, w której się zakocham i będę szczęśliwy, że jestem bardzo przystojny :) na szczęście udało mi się z nią pożegnać. 

Pożegnanie to.. było takie jak zawsze. Przytuliłem Babcię, pocałowałem. Ona powiedziała mi kilka miłych słów. Nie mogła się ruszać. Leżała na łóżku.. w stronę okna. Wychodząc obejrzała się za nami. Spojrzałem jej w oczy i sie uśmiechnąłem. Była taka smutna. Jakby wiedziała, że nas już nigdy nie zobaczy :( Wróciliśmy do domu. Następnego dnia.. szykowałem się na wyjazd do Lublina, miałem mieć rozmowę o pracę. Ubierając się.. zadzwonił do nas mój brat cioteczny i powiedział, że "Babcia zmarła wczoraj po 21." rozpłakałem się. Nie przezywałbym tego tak wszystkiego, gdybym nie rozmawiał z nią tego dnia. Rodzice od razu pojechali do szpitala. Ja próbowałem dojść do siebie. Nie udało się. Pojechałem na tą rozmowę następnym pociągiem. Spóźniłem się. Ale co o dziwo dostałem tą pracę. Później spotkałem się z przyjaciółką - Kaśką. Nie chciałem wracać do domu. Wiedziałem, że będę siedzieć w pokoju i się smucić. A ona zawsze potrafi mnie rozweselić. Poszliśmy na piwo i pizze. Wróciłem wieczorem. Nie mogłem uwierzyć, że to faktycznie prawda. Jednak co chwilę.. przypominałem sobie.. jak ostatni raz ją widziałem. Za każdym razem się rozklejałem. Nie mogłem uwierzyć, że jej nie zobaczę. Ciężko było. Cały czas płakałem. Co bym nie robił, nie potrafiłem o niczym innym myśleć. Głupio mi. Próbowałem się hamować cały czas. Ale ja niestety.. płaczę jak dziecko. Podczas pogrzebu.. przepłakałem całą mszę i nie tylko. Cały czas miałem wzrok wbity w ziemię, nie potrafiłem spojrzeć w trumnę. Na szczęście.. zdobyłem się na odwagę i podszedłem pod nią i dotknąłem ją za rękę. Lepiej się poczułem, gdy spotkaliśmy się całą rodziną na stypie u cioci. Ciężko mi było. Nigdy nie straciłem nikogo tak ważnego i bliskiego. Po tych wydarzeniach.. jakoś odsunąłem się na bok. Musiałem wiele rzeczy przemyśleć. 

Wtedy wszystko się zmieniło. Czuję to. Inaczej podchodzę do pewnych spraw. Niestety z pracy musiałem zrezygnować, więc nawet nie popracowałem. I już nie szukam. Będzie to co ma być. Skoro mam wyjechać na rok czasu, to może lepiej.. jak teraz nacieszę się rodziną i moją mała Oliwką <3 Będe musiał kończyć, ale obiecuje, że na pewno niedługo napiszę ! Szykują się majówki i mam zamiar okres ten spędzić z przyjaciółmi. A ja uciekam spać :) dobranoc !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz