czwartek, 28 marca 2013

Moje normalne, proste, nudne zycie..


Ostatnio się bardzo wkurzyłem. Codziennie sprawdzam prognozę pogody 16-dniową i za każdym razem się zmienia. Miało być tak cieplutko po weekendzie i nic z tego. Ja po prostu nie mogę się doczekać tego, aby wyjść na ten rower, czy pojechać spotykać się ze znajomymi. Jak jest zimno, to nie mam ochoty wychodzić z domu. Jedynie co mnie pociesza to fakt, iz tak ładnie świeci słoneczko.

Wiecie co... zdałem sobie sprawę, że moje życie nie jest idealne i daleko mu do tego. Jedynie z czego jestem zadowolony to z tego, że mam normalną i szczęśliwą rodzinę. Bardzo dobrze dogaduje sie z rodzeństwem, a mam go czwórkę :) z rodzicami również. Jednak problem leży we mnie :D jestem bardzo chaotyczny, momentami nieobecny, niepoukładany, wiele rzeczy robię na raz, nie potrafię niczego zaplanować. Pracy szukam też tyle i nie mogę znaleźć. W miłości też nie mam szczęścia. Jestem trochę zwariowany. Praktycznie same negatywy. Dużo czasu poświęcam na oglądaniu telewizji, siedzeniu przed komputerem. Jestem także wrażliwy na ludzkie cierpienie, ale to chyba pozytywna cecha hehe.. oo w końcu coś dobrego :) Podoba mi się także to, że mam wyjebane na ludzi, na to co o mnie myślą. Robie to co lubię. Potrafię zatańczyć na ulicy, powygłupiać się. Nie interesuje mnie to, czy ktoś się patrzy na mnie. Ale to nie zawsze tak jest. Zazwyczaj to mam doła, szczególnie ostatnio. Potrafię cały dzień przeleżeć w ciemnym pokoju, pod kołdrą słuchając muzyki. Jedynie to wstanę na chwilę na komputer, czy aby coś zjeść.

Ostatnio pojechałem do Lublina. Umówiłem się z Elą (piałem Wam o niej, razem studiujemy) postanowiliśmy, że załatwimy sprawy Eli. Musiała ona wyrobić legitymację studencką, ponieważ do tej pory jej nie otrzymała, a później mieliśmy iść na rozmowę do biura w sprawie pracy na kasie w dużym sklepie. Najpierw udaliśmy się do domu studenckiego, aby oddać zdjęcie, żeby można było wyrobić ta legitymację. Ale wchodząc facet, taki młody lansiarz kazał nam wyjść, ponieważ rozmawiał przez telefon. Czekaliśmy z 20 minut. Później powiedział nam, że musimy zdjęcie wrzucić na internet na stronę naszej uczelni, że to niby nasz obowiązek. A nie prawda, ponieważ na uczelni w dziekanacie pani powiedziała nam, że ten pan ma nam ją zeskanować i wrzucić na stronę internetową, ale mu się poprostu nie chciało. Udaliśmy sie do ksero i w trakcie spacerowania natknęliśmy się na moją przyjaciółkę Katarzynę :) szła na zajęcia, ale nie trafiła na nie, bo zmyła się z nami. Załatwiliśmy to co chcieliśmy i z powrotem udaliśmy się na uczelnię. Poszliśmy do biblioteki, aby wrzucić te zdjęcie na internet. Mieliśmy problem ze zmniejszeniem go, ale od czego jest paint. Po czym następnie udaliśmy się do tego pana do akademika. Okazało się, że go nie ma. Na drzwiach powiesił karteczkę z napisem "zaraz wracam, i will come back" o sory, coś tu od razu zaczęło nam nie grać :D Kilka dni wcześniej tez byliśmy u niego. Wisiała ta sama karteczka. Czekaliśmy z Elą i naszą koleżanką z uczelni ponad godzinę, a później ona sama została i tez czekała około godziny. Wcale nie wrócił. Tak samo było ostatnio. Czekał też jakiś chłopak do niego. Ale po kilkudziesięciu minutach poszedł. Nudziło nam się już. Chodziliśmy po całym pietrze, to do sklepiku, to do recepcji, czy do stolika przeglądać ogłoszenia. Minęła godzina i się wkurzyliśmy. Kaśka postanowiła napisać do niego list, że jeżeli piszę, że zaraz wraca, to chyba powinien to zrobić itp. pojechała mu po całości. No sory, ale on tam pracuje. Powinien wypełniać się ze swoich obowiązków. Wsunęliśmy mu ten list pod drzwi i odwróciliśmy wycieraczkę i wyszliśmy stamtąd.

Bylismy wolni, nie udało nam się tego załatwić. postanowiliśmy więc pójść do tego biura pracy. W drodze coś nam odwaliło. Dochodziliśmy do przystanku autobusowego, który stoi przy mojej uczelni. I postanowiliśmy, że dotkniemy kogoś za ramię i powiemy "ganiasz" i że wszyscy uciekamy. Więc postanowiłem, że ja pierwszy to zrobię. Zbliżając się do przystanku podszedłem pewnym krokiem do dziewczyny. Studiuje ona na tej samej uczelni, bo widziałem jak wychodziła z koleżanką z wydziału. Gdy stałem tuż przy niej uśmiechnąłem się do niej :D nawiązałem kontakt wzrokowy i powiedziałem "cześć" a ona tez odpowiedziała "cześć" :D była zaskoczona, co widziałem po jej spojrzeniu. Na pewno nie spodziewała się tego. Nagle dotknąłem ją za ramię i powiedziałem głośno "ganiasz" i zacząłem uciekać i moje koleżanki też zaczęły biec. Później cały czas się z tego śmialiśmy. Myślałem, że ona pobiegnie za mną. No, ale chyba się spłoszyła :( Mam nadzieje, że chociaż zapadłem jej w pamięci tego dnia.

Gdy dotarliśmy do biura pracy, okazało się, że nie ma się tam jak dostać. Było zamknięte. Więc olaliśmy to. Znaczy się, ja to olałem. Ela była wkurzona, że nic nie załatwiła. Powiedziała, że wraca do domu. My natomiast z Kaśką poszliśmy na pizze i też pojechaliśmy do domów. Było bardzo fajnie. Bylibyśmy dłużej, ale moja przyjaciółka była chora, a ja nie chciałem jej męczyć. Sam byłem też zmęczony. Cały dzień chodzenia. Wróciłem do domu, gdzieś na 19. No i tyle. A teraz zbliżają się święta. W niedzielę jedziemy do babci prawdopodobnie. :) Jakoś szczególnie, jakoś wyjątkowo nie obchodzę tych świąt. Istnieje we mnie świadomość, że są one bardzo ważne. Jednak brakuje tych przygotowań :) Zawsze chodziłem na działkę po barwinek, przy okazji zerwało się bazie :D a teraz nie ma gdzie tego szukać.

Więc.. najbliższe dni spędzę w gronie rodzinnym. A później bedę się dużo uczyć na studia. Niestety, ale trzeba się za siebie wziąć. Skoro chcę wyjechać na wymianę, nie mogę mieć żadnych poprawek. A na ten temat napiszę więcej, jeżeli będę mieć pewność, że na bank pojadę :) Miłego wieczoru ! Uciekam na serial.

wtorek, 19 marca 2013

Lubię takie wieczory..

Witajcie ! Wybaczcie, że tyle się nie odzywałem. Nie miałem zbytnio wolnego czasu. Teraz sobie siedzę w ciemnym pokoju i słucham głośno muzyki przez słuchawki :) bardzo romantyczna piosenka teraz leci. Chciałbym się z Wami nią podzielić. Każdy śpi, a ja mam chwilę dla siebie, no lecz nie zupełnie. Siedzę i odpisuje znajomym, to na gg, czy facebooku i czytam o ich problemach. Oczywiście nie jestem dobrym doradcą, gdyż sam nie potrafię poradzić sobie ze swoim życiem, z tym co mnie spotyka. Ostatnio mam takie coś, że spoglądając na ludzi.. myślę sobie: "ciekawe ile oni przeszli w życiu, ile doznali cierpienia, smutku, czy także radości, uśmiechu" nie wiem czemu. Nie lubię jak komuś dzieje się krzywda. Później jak sobie tak myślę, to obiecuje sobie, że będę troszczyć się o ludzi, których spotkam na swojej drodze. Każdy ma uczucia. Tak naprawdę nie wiemy co myślą, jakie emocje w głębi im towarzyszą. Nie potrafię obok cierpiącej osoby przejść obojętnie, zresztą chyba jak każdy człowiek.


Dzisiaj byłem w Lublinie, spotkałem się z moją kumpelą Elą ze studiów. Jest mi bardzo bliska. Lubię z nią rozmawiać i spędzać czas. Mieliśmy słuchać pracy, lecz trochę nam się nie udało. Zamiast na 10 być w Lublinie, byłem na 12. Pociągu, którym chciałem pojechać nie było. Zakopał się, gdzieś w śniegu. Musiałem pojechać następnym. Na szczęście Ela nie była zła :) przyjechała nawet po mnie na dworzec pkp. Poszliśmy do szkoły. Ja chciałem znaleźć panią, która jest koordynatorką i zajmuje się wymianą studentów. Jak już wcześniej wspominałem jestem zainteresowany takim wyjazdem w czasie studiów. No i niestety, ale czekaliśmy z 1,5 godziny. Miała zajęcia a my siedzieliśmy pod salą. To rozmawialiśmy, to komuś ankietę uzupełniliśmy i tak zleciał czas. Później udaliśmy się do akademiku, do biura wymiany międzynarodowej. Tam nie załatwiłem tego co chciałem. Muszę pójść jeszcze raz w piątek. Jednak prawdopodobnie uda mi się wyjechać :) Po tym wszystkim, poszliśmy razem na pizze. Mieliśmy w planach rozsyłać cv. Chcemy znaleźć pracę. Jednak to nie takie proste, jak mogłoby się wydawać. Pojechaliśmy do centrum handlowego, a tam ani żadnego cv nie zostawiliśmy. Wchodząc do sklepu, nic nam się nie podobało, bo albo krzywo się na nas popatrzyli, albo za bogato, czy zbyt dziwni ludzie. Postanowiliśmy szukać przez internet :) Jest jeden plus. Spotkałem tam mojego nowego kolegę, którego poznałem w pociągu. Od niego nauczyłem się, żeby brać od życia to co daje i jeszcze więcej. Wróciłem do domu na 18. Byłem trochę zmęczony. Poleżałem sobie w ciemnym pokoju słuchając muzyki. Później trochę się pouczyłem. Napiłem się z rodzicami wódki. Obejrzałem seriale. I teraz jestem tutaj z wami.

W tym tygodniu mam zjazd. Nie chce mi się jechać do Lublina już. Jest zimno, a ja tak potrzebuje wiosny ! jak przybędzie, to cały czas będę spotykać się ze znajomymi, mam wiele zaległości. W miniony weekend też miałem zajęcia. W piątek to była tragedia. Pogoda nie rozpieściła nas. Śniegu tyle napadało, wszystko było zasypane. Miałem pociąg po 10. Wyszedłem zbyt późno. Juz dawno biegłbym, lecz nie przy tej pogodzie. Wszedłem w zaspy pod pas. Wkurzyłem się, to zacząłem iść ulicą. Ledwo zdążyłem na opóźniony pociąg. Miałem już wyjebane, czy zdążę czy nie. Jak dotarłem na uczelnie, okazało się, że zajęcia są odwołane. Była nas garstka, ale zostaliśmy. Jak już przyjechaliśmy, to nie warto było wracać do domu. Ja i tak tego dnia miałem zostać w Lublinie. Miałem nocować u mojego niezwykłego kolegi :) bardzo lubie spędzać z nim czas, a niestety to nie dane nam jest. Ale wszystko można zmienić. To jest jedna z nielicznych osób, na której znajomości naprawdę mi zależy. W sobotę pojechałem rano na uczelnie i zajęcia szybko zleciały. Podobnie jak w niedzielę.

Teraz pozostaje się ogarnąć i wziąć za swoje życie. Mówię teraz poważnie. Ale to dopiero jak będzie cieplej. Jutro mam zamiar cały dzień siedzieć w domu i się lenić przez telewizorem i komputerem, w czwartek trochę się pouczę i myślę, że po weekendzie znowu napiszę. Uciekam. Posiedzę jeszcze trochę na komputerze, a pewnie większość z Was o tej porze już śpi. Dobranoc.

czwartek, 7 marca 2013

Studia, karaoke, powrót do domu.

Witajcie, ostatnio nie miałem czasu na napisanie notki, ponieważ bardzo dużo się działo. W miniony weekend miałem pierwszy zjazd w tym półroczu. Powiem Wam, że rewelacji nie ma, jest lipnie. Bardzo ciężkie przedmioty i wykładowcy bardzo wymagający. Wiem, że to studia i trzeba będzie się do tego przyzwyczaić. Ale myślę że dam radę. Piątek na uczelni był bardzo fajny. Były praktycznie same wykłady, ale chociaż spotkałem się ze znajomymi, oraz przyjaciółką, za którą się bardzo stęskniłem. Jest ona niezastąpiona, zawsze mi pomaga. Uwielbiam ją :) Po zajęciach spotkałem się z kolegą, pochodziliśmy po mieście i pogadaliśmy. Jednak złapała nas śnieżyca w taki piękny dzień i poszliśmy posiedzieć do centrum handlowego.

W sobotę już nie pamiętam jak było, ale wiem, że również było fajnie. Po zajęciach zostałem z koleżanką i poszliśmy do baru na piwo i pizzę. Siedzieliśmy bardzo długo i gadaliśmy. Nie chciało mi się tego dnia tak szybko wracać do domu. W końcu był weekend i trzeba było zaszaleć. Wybaczcie, że tak wolno pisze, ale czytam o wymianie międzynarodowej na studia, mam zamiar się tym zająć, ale napiszę o tym w swoim czasie :) Niedziela natomiast była bardzo męcząca. Jednak skończyłem wcześnie. Chciałem zostać i coś porobić, lecz moja przyjaciółka od dzieciństwa nie odbierała telefonów. Postanowiłem wrócić do domu. Udałem się na dworzec i zobaczyłem że mam zaraz pociąg. Poszedłem na peron i siedziałem na ławce. Po chwili zorientowałem się, że mój pociąg już stoi. Upewniając się czy to faktycznie on, zapytałem się innych ludzi. Usiadłem sobie wygodnie, jednak w trakcie podróżny do domu poznałem nowego kolegę. Wracał z wakacji hehe. Bardzo fajnie mi się rozmawiało i tak normalnie. Miałem wrażenie, jakbyśmy rozmawiali już nie raz. Wysiadł w mojej miejscowości, ponieważ miał przesiadkę. Lubię poznawać w taki przypadkowy sposób ludzi :)

W ten wtorek udałem się do Lublina. Umówiłem się z przyjaciółką - Katarzyną. Mieliśmy pochodzić, powygłupiać się jak zawsze, no i tak było :D Jak jesteśmy razem to nam wiecznie odwala. No i chodziliśmy po centrum handlowym, gdy nagle napisałem smsa do koleżanki - Anki z technikum, żebyśmy się spotkali. Zgodziła się :) poszliśmy do jednego baru, lecz nie było miejsca, więc udaliśmy się do innego. Tam posiedzieliśmy i okazało się, że odbywa sie w tym miejscu karaoke. Ja natomiast od poczatku studiowania marzyłem o tym, aby wybrać się na taką zabawę. Odprowadziliśmy Anię, bo była zmęczona po zajęciach i wróciliśmy z Kaśką do tego baru, klubu :D Usiedliśmy, wypiliśmy piwo i rozluźniliśmy się. No i zaczęło się karaoke. Ja ubrany w letnia kurtkę, trampki, pod spodem sama koszulka. Planowałem wrócić do domu jeszcze tego samego dnia :) nie przygotowałem się na żadną zabawę. Napisałem do siostry sms z tekstem, żeby powiedziała rodzicom, że zostanę w Lublinie. No i tak też się stało. Fajnie się bawiłem. Śpiewaliśmy, jako jedni z nielicznych poszliśmy tańczyć :D później jak zabawa się rozkręciła i każdy tańczył, to my byliśmy już na to zmęczeni. Bardzo miło wspominam ten wieczór. Ja byłem podchwiany już po 2 piwach :D Szczerze to najlepiej tańczyło mi się do piosenki "cyganeczka Zosia" :) Nie wiem czemu, ale postanowiliśmy wyjść z tego baru juz po 2. Ja miałem mieć pociąg po 5 :D Poszliśmy na krakowskie przedmieście w poszukiwaniu całodobowego sklepu. Znaleźlismy tylko sklep z samymi alkoholami. No więc postanowiliśmy udać się na dworzec PKP. Ja tam się cały telepałem z zimna. Miałem letnią kurtkę, a pod spodem samą koszulkę. Moje marzenie się spełniło i dotarliśmy na miejsce. Przedtem, przy dworcu kupiliśmy w sklepie picie. Posiedzieliśmy tam na parapecie. Było trochę ludzi, którzy spali. Posiedzieliśmy z godzinę, a następnie odprowadziłem przyjaciółkę. Po pół godzinie wróciłem na dworzec i czekałem na pociąg. Postanowiłem wyjśc 5 minut wcześniej i udałem się na peron. Stojąc tam, cały się telepałem. W końcu pociąg przyjechał <3 Ruszyliśmy...

Nagle po 15 minutach w Świdniku padło zasilanie. Pociąg nie mógł ruszyć.Zgasło światło, a że ja jechałem po 5, to było ciemno. Ruszyliśmy po 10 minutach, powiadomił nas konduktor, że pojawiła się usterka, że naprawią ją w kilkanaście minut. Oczywiście, jak to ludzie zaczęli komentować w stylu "no, jak jeździmy gratem, to nic dziwnego, że się psuje" jejciu, jeżeli im się nie podoba to niech sobie kupią samochody i nimi poruszają. No i ruszyliśmy. Później na następnej stacji zatrzymaliśmy się. Pociąg ruszył, ale jechał normalnie. Trochę od peronu zatrzymał się. Znowu przyszedł konduktor i tak po 15 minutach siedzenia w pociągu między polami powiedział, że musimy wysiąść z pociągu, ponieważ nie naprawią usterki i kazali nam iść w stronę peronu. Kazali, abyśmy wsiedli do następnego pociągu jak podjedzie. No, a ten następny pociąg miał pojawić się za spory czas. Wyskoczyliśmy z niego. Między torami szliśmy na peron. Ja słuchałem muzyki przez słuchawki, byłem wymęczony i zaspany i zmarznięty. Cały się telepałem. Na szczęście wyszło słońce i było jasno. Podjechał pociąg. Byłem wykończony. Wszedłem do niego i dosiadłem się do jakiejś dziewczyny. Nagle on ruszył, po czym się cofną. Doczepił do siebie ten popsuty pociąg. Wtedy się wkurwiłem, bo musiałem czekać na dworze, na zimnie na pociąg. Przecież mogliśmy w tym zepsutym siedzieć, bo i tak jechał dalej z tym nowym. Wracając do domu, stację przed moim miasteczkiem do pociągu wsiadła moja siostra z koleżankami. Czekały od 6 na pociąg, wiec postanowiły pojechać w przeciwną stronę z nudów. I ja zamiast być na 6:30 w domu :D byłem na 8:18 :P Wróciłem. Zobaczyłem, że każdy śpi, a tato na komputerze, a rodzeństwo już w szkole, tez się położyłem. Jednak pospałem tylko do 12.

Właśnie uciekam spać. Jutro jadę do Lublina :) Miłego dnia Wam życzę oczywiście wszystkim Kobietom składam też najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Kobiet :*