Jak jest w życiu to Ty sam już dobrze wiesz jak.
Jak narkotyk - miłość uzależnia.
Wiele przejść trzeba, nie ma łatwo, wierz mi.
Co dzień żegnam, kolejny piękny dzień.
Jak narkotyk - miłość uzależnia.
Wiele przejść trzeba, nie ma łatwo, wierz mi.
Co dzień żegnam, kolejny piękny dzień.
Witajcie, miałem napisać ostatnio, lecz zabrakło czasu. Prawie cały tydzień byłem w trasie. Codziennie praktycznie jeździłem do Lublina. Dzisiaj natomiast wytraciłem resztki sił. Pół dnia leżałem na łóżku. W poniedziałek dostałem smsa, żebym przyjechał do agencji pracy na rozmowę. Zastanawiałem się długo czy pojechać i tak też zrobiłem. Zdecydowałem się w ostatniej chwili. Tam dostałem propozycję pracy. Więc są szanse, że może w końcu udało mi się ją znaleźć. Mają się do mnie odezwać. Rozmowa nie była taka zła, w porównaniu z dostaniem się do tego biura. Znajdowało się ono, na samym końcu Lublina, dosłownie na skrawku. W internecie zobaczyłem jak tam dojść. Niby mniej więcej wiedziałem. No, ale jak to ja. Zawsze coś musi pójść nie po mojej myśli. W połowie drogi zgubiłem się. Co najlepsze miałem tam być między 12, a 16, a było już po 15, a ja nie wiedziałem jak mam iść. Zacząłem pytać się ludzi. Nikt nie umiał mi pomóc. Więc zdałem się na adres, który podali mi w smsie. Szedłem i patrzyłem się na numerki domów :) no i tak oto doszedłem do celu. Całkiem inną drogą, niż ją sobie zaplanowałem. Zaszedłem centralnie przed 16. Byłem przekonany, że może być już za późno, ale na szczęście nie byłem sam. Czekali tam też inni. Byłem wtedy taki zmęczony, że z powrotem postanowiłem wrócić autobusem i to też w ciemno. Wsiadłem do pierwszego lepszego. Dojechałem następnie na dworzec, gdzie musiałem czekać ponad godzinę na pociąg. Był to ciężki dzień, lecz udało mi się go przezyć.
Później następnego dnia pojechałem z rodzicami i siostrą na zakupy do miasta. Znaczy ja miałem na celu tylko odebranie wyników badań dla siostry. Ale tak się stało, że udaliśmy się do ciuchlandu. No a ja jak zwykle wszystkie wieszaki musiałem przegrzebać :D znalazłem tyle fajnych ciuchów. Po przymierzeniu została ich garstka. Kupiłem sobie 3 koszulki, trampki i kurtkę :) byłem w szoku. Nie nastawiałem się nawet na zakupy. Ale to poprawiło mi humor. Ostatnio jakoś nie miałem ochoty nic robić. Pogoda musi źle na mnie działać.
Wczoraj również byłem w Lublinie z koleżanką. Pojechałem, aby wspierać ją na egzaminie. Po tym spotkałem się z kolegą. Trochę się naczekałem, bo aż 3 godziny, ale pochodziłem sobie po sklepach i minęło raz dwa. Ale nie żałuje :) było bardzo fajnie. Jest to bardzo wartościowy człowiek. No ale jakby nie było. Takie podróże do Lublina już mnie wykańczają. Dzisiaj też byłem. Jednak udałem się na uczelnię po wpisy. Udało mi się wszystko zebrać. Teraz już tylko pozostaje oddać indeks do dziekanatu. W ogóle. Ostatnio doszedłem do wniosku, że pociągami jeżdżą jacyś dziwni ludzie. No bo patrzcie. Czy to jest normalne ? Jeżeli jeździcie pociągami to chyba kojarzycie, jak wyglądają tam siedzenia. Są dwuosobowe siedzenia, które znajdują się naprzeciw siebie, coś podobnego jak w autobusach. No ale.. tak serio :D to nie wiem jak wam to wytłumaczyć. No i ja jak zwykle wsiadam pierwszy do pociągu i zajmuje sobie najlepsze miejsce. Oczywiście, jeżeli trzeba kogoś przepuścić to to robię. Zachowuje się kulturalnie. I ostatnio pyta się mnie facet, czy wolne, mówię że tak. I każdy normalny człowiek usiadłby po drugiej stronie, na przeciw mnie, aby mieć dla siebie więcej miejsca. To ten zdjął sobie kurtkę i powiesił ją nade mną. To było dziwne. A gdzie ja miałem powiesić swoją? doszedłem do wniosku, że lepiej będę jechać w kurtce. I usiadł obok mnie. Całą podróż jego kurtka ocierała mnie o głowę. Po dłuższej drodze, gdy wiele ludzi wysiadło z pociągu i było dużo wolnych miejsc. Wstał on przeszedł się po wagonie i usiadł gdzie indziej. Później wstał zabrał kurtkę. Kurcze no.. ale kto mu kazał siadać obok mnie. Mógł od razu tam dosiąść się do innych ludzi, jak jeszcze jechali. To takie było nieprzyjemne. Ale każdy może mieć inne odczucia. Ale to co było dzisiaj w pociągu to przebiło wszystko. Usiadłem sobie na początku, wszystko elegancko, do czasu. Zapytał się mnie facet, czy wolne. Odparłem, że tak. Ale po chwili żałowałem już tego. Tak od niego śmierdziało najtańszą nalewką. Zapach, tak jakby nie kąpał się z miesiąc. No, ale jakoś dawałem radę wytrzymać. Próbowałem wczytać się w gazetę. Nagle.. on zaczął zasypiać i machał głową w lewo i w prawo. Ja byłem przerażony bo z doświadczenia wiem na czym to sie kończy. Miałem racje. Po jakimś czasie.. jego głowa wylądowała prawie na moim ramieniu, lecz zdążył się przebudzić. No.. ale, zaraz miało się stać coś tragicznego.. Otóż. Znowu przysnął i jego łeb poleciał mi na ramię. Myślałem, że się przebudził i że wstaje. A ten zaczął rękoma mnie obmacywać i przytulać. Jeszcze ten okropny zapach od niego. Tragedia. Ja go szturchnąłem o ramię mocno i powiedziałem "Przepraszam !" a ten się przebudził i udawał zaskoczonego, lecz nic się nie odezwał. Pomyślałem sobie, że jak jeszcze raz tak zrobi.. to że wstanę i pójdę stąd. Odsunąłem się od niego.. na tyle ile mogłem. Na szczęście.. to się już nie powtórzyło. Widział, że jestem wkurwiony. No, ale sory. To było takie niekomfortowe. Ta cała podróż. Byłem zażenowany jego obecnością.
Tyle. Miałem pisać co innego, a napisałem o czym innym. Ale obiecuję, że napiszę jak najszybciej. Jutro.. mam zamiar odpocząć w końcu. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie mi poniedziałek. Miłego wieczoru ! 3majcie się. A i jutro pewnie będę oblewać z rodziną, bo moja mama ma urodziny <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz